Czerwiec, ze swoimi długimi dniami to doskonała pora na długie wycieczki. Jeżeli jeszcze decydujemy się na nocleg w terenie, to późno zachodzące słońce dodatkowo podnosi atrakcyjność wyjazdu, gdy możemy w pełni rozkoszować się widokami oświetlonymi przez poziomo padające promienie światła.
Postanowiliśmy ruszyć na północ. Na przygraniczne tereny naszego województwa, które z braku jezior, generalnie uznawane są za nieciekawe pod względem turystycznym. Świadczy o tym znikoma ilość informacji jakie można zdobyć o tej krainie i brak jakiegokolwiek przewodnika turystycznego opisującego:
Wzniesienia Górowskie
Naturalnym miejscem startu do tych tajemniczych miejsc jest Lidzbark Warmiński i sprawdziliśmy dwa warianty na dotarcie tam z Olsztyna:
rowerem – przez Wadąg –Słupy – Tuławki – Frączki – Radostowo – Lidzbark (ok. 40 km) oraz busem – sprzed dworca PKP, gdzie kierowcy bardzo chętnie zgadzają się na zabranie roweru (za darmo!) do bagażnika a sam przejazd kosztuje 6 PLN.
Po spotkaniu w Lidzbarku Warmińskim ruszyliśmy od razu na trasę wylotową w kierunku Bartoszyc, gdzie na końcu miasta po prawej stronie drogi znajduje się największy cmentarz wojenny z pierwszej wojny światowej na terenie Warmii i Mazur. Dość dobrze zachowane nagrobki z nazwiskami rosyjskimi, niemieckimi i rumuńskimi to miejsca spoczynku żołnierzy głównie zmarłych w miejscowym lazarecie.
Cofnęliśmy się do Lidzbarka i tym razem wyjechaliśmy drogą na Pieniężno kierując się na pierwsze wzgórza w okolicach Ignalina. Na początku czerwca 1807 roku odbyła się tu wielka bitwa między wojskami Napoleona, a Rosjanami wycofującymi się z pod Dobrego Miasta na północ.
Na próżno dziś szukać śladów z tamtych czasów, ale widok z najwyższej góry na Lidzbark Warmiński i dolinę rzeki Łyny świadczy o tym, że prawdopodobnie tu stał Napoleon obserwując bitwę i przeprawę przez rzekę.
Piaszczystą drogą dojechaliśmy do Nowej Wsi Wielkiej i wyjechaliśmy na jezdnię z Lidzbarka do Górowa. W Pieszkowie po obejrzeniu gotyckiego kościoła wybudowanego w 1590 roku, i po krótkim postoju na fermie strusi afrykańskich ruszyliśmy na zachód i w Janikowie skręciliśmy na północ. Tu obejrzeliśmy miejscowy kościół i stary zniszczony cmentarz.
Przez Dwórzno, mijając nieczynną linię kolejową dojechaliśmy do Górowa Iławeckiego.
Na początek zwiedziliśmy jedyne w Polsce Muzeum Gazownictwa (wejście za darmo), gdzie poznaliśmy proces wytwarzania gazu z węgla kamiennego, dostarczanego do sieci miejskiej. Potem pojechaliśmy pod neogotycki kościół katolicki z lat 1892 - 95 i miejsce po dawnym cmentarzu żydowskim. Wjeżdżając na rynek z historycznym ratuszem z XV wieku wielokrotnie przebudowanym, okazało się, że trafiliśmy na okolicznościowe imprezy z okazji Dni Górowa. Zajechaliśmy jeszcze pod dawny kościół ewangelicki (obecnie cerkiew grekokatolicka) zbudowany w XIV wieku, gdzie w środku podziwialiśmy wspaniałą polichromię na suficie wykonaną w XVII wieku.
Wieczór zrobił się pogodny a do zachodu pozostało jeszcze sporo czasu więc postanowiliśmy zobaczyć jeszcze górę koło wsi Pareżki.(wg. tajemniczych teorii wewnątrz góry może znajdować się bursztynowa komnata, wunderwaffe, a może nawet ufo) Gdy dotarliśmy na miejsce, długo rozkoszowaliśmy się przestrzenią widoczną ze szczytu. Po zejściu udaliśmy się jeszcze na stary, pobliski cmentarz, o zgrozo, z przekopanymi grobami i wiatrołomami potęgującymi jeszcze bardziej grozę tego miejsca.
Ostatecznie dotarliśmy do miejsca noclegu, gdzie do późna w nocy siedzieliśmy przy ognisku dyskutując i nasłuchując odgłosów nocy...
Rankiem następnego dnia dojechaliśmy pod granicę do wsi Warszkajty. Jeszcze po wojnie mieszkało tu ponad sto rodzin. Oddzielona granicą od naturalnego zaplecza jakim była Pruska Iławka (Bagriatonowsk), do dziś wyludniła się całkowicie. Ruiny, chaszcze i potężna żwirownia, to jedyne ślady dawnej wsi, znanej z pobytu Napoleona podczas najkrwawszej w historii do tamtych czasów bitwie stoczonej 8 lutego 1807 roku. Dojechaliśmy starą asfaltową drogą do szlabanu na granicy z Obwodem Kaliningradzkim i próbowaliśmy ze wzgórza zwanego Górą Napoleona zobaczyć pobliski Bagriatonowsk. Niestety ze względu na bujną roślinność o tej porze roku, nie udało się to z tego miejsca.
Natomiast widok taki otwiera się jadąc na zachód wzdłuż granicy do Żywkowa - znanej już szeroko Bocianiej Wioski. Z platformy widokowej stojącej między zabudowaniami widać, że nie ma w tej nazwie żadnej przesady. Pobliska stodoła to połączenie izby regionalnej z karczmą, a we wsi znajdziemy kwatery agroturystyczne.
Posuwając się dalej bezdrożami, na zachód wzdłuż granicy minęliśmy krainę zwaną niegdyś Stablack od pruskiej nazwy oznaczającej Kamienne Pole. We wczesnym średniowieczu była to rodzinna kraina wodza plemiennego Herkusa Monte, prawdziwej historycznej postaci odpowiednika postaci literackiej - Konrada Wallenroda. Wychowany i wykształcony wśród Krzyżaków stanął na czele powstania przeciwko nim. Został pojmany i stracony gdzieś w tych okolicach.
Przez Orsy i rozległy kompleks leśny dojechaliśmy do Rezerwatu Jezioro Martwe. Ciemna woda jeziora sprawia wrażenie braku roślinności i życia w głębi. Rezerwat został utworzony w celu zachowania stanowiska maliny moroszki.
Zostawiliśmy granicę za plecami jadąc na południe, by ostatecznie wspiąć się na wieżę widokową na Zamkowej Górze – najwyższego szczytu Wzniesień Górowskich. Kolejna rozległa panorama na zachodnią część wzniesień. Przez Dzikowo, znane z poszukiwań w tym miejscu Bursztynowej Komnaty, wróciliśmy do Górowa Iławeckiego i szosą dojechaliśmy do Lidzbarka Warmińskiego, by ostatecznie zapakować rowery (oba!) do busa i wrócić do Olsztyna.
Wzniesienia Górowskie to piękna i dzika kraina jeżdżąc tam godzinami nie spotykaliśmy żywej duszy. Przejechaliśmy w pierwszym dniu 70 km + 40 km, w drugim - 70 km.