Olsztyńska Strona Rowerowa
http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=112

Pożegnanie roku 2005
Wymój-Jagiełek-Kunki-Swaderki-Gągławki (80 km)
Michał Zakrzewski <majk3l at gazeta dot pl> :: 2006-01-14 00:03:41

Chociaż kalendarzowa zima zaczęła się kilka dni temu, to oprócz padającego śniegu z deszczem, nic na to nie wskazywało. Dzisiejszy dzień niczym nie różniłby się od poprzednich gdyby nie panująca za dnia ujemna temperatura (niezwykła rzadkość tej zimy). To już coś. Nie ma kałuż. Śnieg nie będzie przyklejał się do roweru. Można gdzieś wyskoczyć.
Pierwszą mijaną miejscowością na trasie jest Bartąg. Następnie jadę w kierunku Rusi by po chwili skręcić na Gągławki. Do wsi prowadzi oblodzona droga, na której kilka razy zarzuca rower. Na szczęście obyło się bez wywrotki. W wiosce zostaję przywitany przez małego rozszczekanego psa. Dalej jadę odśnieżoną i posypaną asfaltówką. Za leśniczówką Grada skręcam w las. Do Stawigudy jest prawie cały czas pod górę. Mijam uśpioną wioskę i kieruje się na Wymój. Następnie, przejeżdżając obok psa podążającego w tym samym kierunku, dojeżdżam po oblodzonej żużlówce do małej wsi Zezuty. Ten mądry zwierzak musiał już wcześniej nauczyć się, że rowerzystom trzeba schodzić z drogi i tak uczynił gdy go mijałem. Zajeżdżam na stary cmentarzyk, a raczej to co z niego pozostało. Można go poznać po tym, ze jest zaznaczony na mapie oraz po kilku nie wyciętych drzewach rosnących na jego terenie. Mijam kolejną zagubioną wioskę - Witułty. Niedawno ustawiono tam tablice z nazwą miejscowości. Teraz przynajmniej wiadomo jak się nazywa. Potem odwiedzam dobrze zachowany cmentarz w Mycynach. Następnie cofam się na asfaltówkę i po kilkuset metrach skręcam na Olsztynek. Po lewej stronie oblodzonej drogi, za leśnictwem Jagiełek, ukazują się nietypowe kształty. Niepozorny z początku obiekt okazuje się całkiem pokaźną mogiłą. Rosnące po obu stronach rzędy starych drzew wskazują, że kiedyś z pewnością było to symboliczne miejsce, obok którego nikt nie przechodził (przejeżdżał) obojętnie. Kawałek dalej, tym razem po prawej stronie, znajduje się spory cmentarz wojenny, którego nie sposób przeoczyć. Chociaż, prawdę mówiąc, zauważyłem go przypadkiem. Na tym krótkim 2-kilometrowym odcinku Jagiełek-Olsztynek napotykam niezwykle dużo, jak na zimową porę, rowerzystów. Zaliczam także kilka poślizgów. Na szczęście żaden z nich nie kończy się upadkiem. No i docieram do Olsztynka. O tej porze roku, w dodatku w pochmurną pogodę, jest to bardzo niepozorna miejscowość. Kto by pomyślał, że w tym miasteczku krzyżuje się tak wiele tras rowerowych. Jest także co pozwiedzać. Jednak tym razem jest to tylko kolejna miejscowość na trasie, którą po kilkunastu minutach pozostawiam za sobą.
Jadąc ciągle na południe przejeżdżam pod nasypem nieistniejącej już linii kolejowej Olsztynek-Ostróda. Po lewej stronie widoczne jest jezioro Jemiołowo, a przede mną miejscowość o tej samej nazwie. Przy wjeździe do wsi, po prawej stronie, znajduje się zaniedbany cmentarz. W centrum wioski widoczna jest stojąca na górce mała kamienna dzwonnica wyglądająca jak kapliczka (albo odwrotnie). Cokolwiek to jest... w okolicy można spotkać kilka podobnych obiektów. Przede mną kolejna miejscowość, o której wiele wcześniej słyszałem - Kunki. Na początku jadę obejrzeć kolejny zapomniany cmentarz. Potem przyglądam się lepiej kamiennej dzwonnicy. Trochę podobna do tej w Jemiołowie, tylko ma szersze gabaryty. Gdy wyjeżdżam z wioski, otacza mnie gromada psów. Niestety próba ich zignorowania nie przynosi rezultatów. No cóż. W końcu buty służą nie tylko do chodzenia/jeżdżenia. Teraz kieruję się na wschód. Przecinam tory i podjeżdżam pod górkę. Po lewej stronie widać zdziczałe drzewo i fragment przysypanej śniegiem starej drogi, po której od dawna nikt nie jeździł. Zostawiam sprzęt pod drzewem i udaję się w kierunku dwóch kamiennych słupków stanowiących niegdyś bramę posiadłości. Z tego wszystkiego w nienajgorszym stanie zachowały się fundamenty oraz dosyć głęboka piwnica, do której może wpaść nieostrożny poszukiwacz. Wracam po rower i jadę do Łutynowa. Malownicza latem miejscowość jest teraz kompletnie uśpiona. Zjeżdżam ze stromej górki w kierunku jeziora, by po chwili znowu wdrapać się na kolejną, na której znajdują się pozostałości po dawnym cmentarzu oraz kolejna dzwonnica w kształcie kapliczki nadgryziona zębem czasu. Z góry rozciąga się wspaniały widok na zamarznięte jezioro.
Po obejrzeniu okolicy, wracam do pozostawionego na dole roweru. Za wsią zjeżdżam z drogi asfaltowej w las. Przez kilka kilometrów jadą po ośnieżonej i nie zaznaczonej na mapie drodze, która doprowadza mnie pod same Swaderki. Odwiedzam skromny cmentarzyk, na którym zachował się mały ośnieżony drewniany krzyżyk oraz betonowe słupki nieistniejącego ogrodzenia. Kilkaset metrów dalej znajduje się jeszcze jedno zapomniane miejsce pochówku. Wjeżdżam na drogę Olsztynek-Szczytno. Stąd widać młyn wodny w Swaderkach, do których zmierzam. Przed mostkiem nad Marózką skręcam na północ w polną drogę. Po chwili wjeżdżam w las, a na drodze pozostają wąskie lekko ubite koleiny - doskonała okazja do przećwiczenia równowagi. Przejeżdżam obok śródleśnej polany i docieram do oblodzonej asfaltówki. 3 kilometry dalej mijam pozostałości po wsi Małe Pluski, w której zachowała się jeszcze kapliczka. Jadę dalej na północ pokrytą lodem asfaltówką po czym skracam na drogę prowadzącą wzdłuż podłużnego jeziorka bez nazwy. Tym razem koleiny są węższe i mniej ubite niż poprzednie. Nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się zupełnie ciemno i zerwał się wiatr. Znowu asfalt. Droga jest posypana i dużo lepiej rozjeżdżona. Mimo to z górki wolę hamować. I tak docieram do pogrążonych w mroku Gągławek. Dopiero teraz zauważyłem, że na dworcu nie ma już żadnego śladu po wiszących ogrodach. Padający od niedawna mały śnieżek sypie coraz intensywniej. Za Gągławkami zaczyna porządnie śnieżyć, a małe płatki wpadają w oczy jak natrętne meszki. Z miejsca, skąd normalnie widać znaczną część Olsztyna, można teraz dojrzeć najwyżej kilka świateł w Bartągu oraz łunę nad miastem. Śnieg pada coraz mocniej. W takich warunkach łatwo o wywrotkę. Zjeżdżając z górki, w ostatniej chwili omijam osobę stojącą obok ciągnika. Gdy przejeżdżam przez Bartąg, we wsi gaśnie kilka lamp. Ładne powitanie. Gdy przejechałem, znowu się zapaliły. Widocznie nie chciały oślepiać przyzwyczajonego do ciemności rowerzysty. Przecinam Łynę i docieram do Olsztyna, gdzie kończy się ostatnia w tym roku wyprawa.

Miejscowoćsi na trasie:
Olsztyn-Bartąg-Gągławki-Stawiguda-Wymój-Zezuty-Witułty-Mycyny-Jagiełek-Olsztynek- Jemiołowo-Kunki-Łutynowo-Swaderki-Orzechowo-Gągławki-Batrąg-Olsztyn

powrót