Olsztyńska Strona Rowerowa
http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=2

Depresja
Sopot-Sobieszewo-Stegna-Elbląg (110 km)
Piotr Jurkiewicz <jury at fr dot pl> :: 2001-04-10 21:19:33

To trzeba zobaczyć: przepiękny Sopot i Gdańsk, z mnóstwem bardziej i mniej znanych zabytków. To trzeba przeżyć: przeprawę promami, noszenie rowerów po wydmach, leżenie na plaży i oczywiście trzeba zdążyć na pociąg...

Wszystko rozpoczęło się w piątek przed godziną 23'ą - zadzwonił Piotr z informacją, że co prawda on jutro wyjeżdża, ale będzie Monika, więc mogę przyjść pogrzebać w Internecie... Dalej rozmowa potoczyła się błyskawicznie:
- Zaraz zaraz, a dokąd jedziesz?
- Do Gdańska lub Elbląga, pociąg o 6:25...
- No to ja też chyba pojadę.
I pojechaliśmy do Sopotu - bo tam wysiedliśmy z pociągu... Pierwsze rozczarowanie - zakaz jazdy rowerem po Monciaku, drugie - zakaz wjazdu na molo!. Pomijamy więc te nieprzyjazne miejsca i ruszamy w kierunku Gdańska jadąc miejscami plażą ale głównie ścieżką rowerową, która biegnie wzdłuż morza. Byłem lekko wstrząśnięty - tylu rowerzystów ilu mijamy na odcinku 7km nie spotykam w Olsztynie w ciągu tygodnia. W Brzeźnie zjeżdżamy ze ścieżki i podążamy w kierunku Wrzeszcza gdzie trochę kręcimy się po terenie Politechniki (Gdańskiej zresztą :-).
W samym Gdańsku jedziemy ul. Długi Targ, spijamy piwko nieopodal Neptuna - ogólne wrażenie bardzo pozytywne. Wzdłuż Motławy jedziemy na teren bastionów (okolice Kamiennej Grobli) - sympatycznie zagospodarowany teren spacerowy skąd rozpościera się panorama Gdańska.
Wyjeżdżamy z Gdańska w kierunku Elbląga - ścieżką rowerową wzdłuż drogi, a później bocznym pasem trasy E7 (na szczęście ruch nie jest wielki) a w Przejazdowie skręcamy na Sobieszewo gdzie pokonujemy "Martwą" Wisłę przejeżdżając na drugą stronę mostem pontonowym. W Sobieszewie "chwila reraxu" czyli specjalność kulinarna okolicy zwana flądrą z frytkami. 30 minut przerwy. Kolejne ujście Wisły w Mikoszewie przebywamy promem.
Z prędkością Ok 30 km/h (mamy wiatr w plecy) mijamy Jantar i dojeżdżamy do Stegny gdzie postanawiamy pojechać nad morze co jak się okazało nie było takie proste... Nie dosyć, że trzeba było przejechać parę kilometrów (a niby Stegna leży nad morzem :-) to jeszcze na trasie, którą wybraliśmy jest góra (chyba najwyższa w okolicy - 36 m.n.p.m.). Ale opłacało się: piękna plaża, piękna pogoda, woda trochę zimna, ale też piękna - odpoczywamy prawie godzinę. Jak się okazuje niedaleko jest normalny asfalt, którym można dojechać do Stegny łatwo prosto i przyjemnie - co też robimy a następnie skręcamy w drogę na Elbląg. Przejeżdżamy most oznaczony "jechać zygzakiem" i za miejscowością Tujsk skręcamy w lewo w kierunku na Marzęcino. Mijamy Stobiec, Chełmek, Osłonkę a w Marzęcinie skręcamy w lewo - przez most. Droga cały czas wiedzie płaskim żuławskim krajobrazem, wiatr zazwyczaj w plecy, słoneczko świeci, temperatura odpowiednia, tylko ta niewielka depresja :)
W Kępinach mamy przebyć kolejny kanał, niestety prom jest po drugiej stronie a tablica informuje, że prom kursuje co 15 min. Czekamy 15 minut... Czekamy dla pewności kolejne 15 minut - do czasu aż przyjeżdża jakiś człowiek na składaczku. Człowiek ten staje na brzegu i po chwili widzimy, że "nasz prom" rusza - w naszym kierunku płynie stara pordzewiała łódka napędzana siłą jednego człowieka (mechanicznego :-)! Nie bez trudu upychamy na małej łódce nasz sprzęt (3 rowery) i ostatecznie sami pakujemy się na pokład (w sumie 4 osoby)... Na pytanie "co jest grane, i ile ta frajda kosztuje" wioślarz (promiarz?) odpowiada, że płacić nie trzeba bo i tak siedział tu cały czas i się nudził... Nowy, piękny prom rzeczywiście stoi obok tyle że nie kursuje bo mu klapy wjazdowe zrobili za krótkie i teraz poprawiają. Od razu poczuliśmy się lepiej :-) i bez dalszych przygód pokonujemy ostatnie kilkanaście kilometrów do Elbląga.
Licznik pokazuje, że przejechaliśmy 100km. Zwiedzamy trochę miasto, całkiem pozytywne wrażenia - zwłaszcza starówka, którą sobie Elbląg postanowił wybudować w ostatnich latach. Sympatyczną ścieżką rowerową jedziemy do dworca. Teraz wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Według tablicy rozkładu jazdy ostatni pociąg do Olsztyna jest o 17:44. Na zegarze 17:43 - nieudana próba kupienia biletu w kasie i biegiem na peron gdzie konduktor właśnie dał znak odjazdu. Zdążyliśmy!
Dodam jeszcze, że oczywiście wcześniej nie mieliśmy pojęcia, o której odchodzą pociągi z Elbląga do Olsztyna :-)
Podsumowując: prawie 12 godzin wycieczki (bez zwracania uwagi na czas i patrzenia na zegarek) i przypadkowe przybycie do celu z dokładnością do 1 sekundy! To coś tak niewiarygodnego że można to określić tylko jednym słowem IMAGO.

*IMAGO to hasło z krzyżówki rozwiązywanej w pociągu do Gdańska. Nie jest ważne co ono oznacza - od teraz dla nas jest to określenie tak niewiarygodny przebiegu wydarzeń jak na trasie wyprawy z Sopotu do Elbląga.

powrót